Start był dość ciężki – Piorun jak to Gończy Polski wziął sobie za cel wygranie wyścigu co ostatecznie udało nam się do drugiego kilometra. Czego Piorun nie wiedział to to, że pozostało kolejnych 20 do przebiegnięcia. Pierwszy kilometr był łagodny choć zrobiony sprintem, od drugiego zaczęła się wspinaczka i gwałtowne przewyższenia.
Później gwałtowny spadek i hamowanie, gdy pies ciągnął w dół w przepaść czułem się jak przypięty rydwan do rumaka, galopując tak przebiegliśmy obowiązkowy najdłuższy tunel w Polsce, który był dla mnie niczym „mała Szwajcaria”
Za tunelem było już „z górki” najwyższe wzniesienie, a potem spad i trasa typowo rekreacyjno-górska. Bardzo przyjemna z miejscami, gdzie można było nabrać tempa.
W Jedlinie-Zdrój można poczuć się jak na Dzikim Zachodzie. Według mnie to perła południa, znajduje się obok Wałbrzycha, jeśli będziecie w tych stronach gorąco polecam.